Dzisiaj miałam zajęcia z panią Smith. Nie za bardzo za nią przepadałam, ale potrafiła dobrze nas nauczyć. Nasze ,,Young Monsters" istnieje już pięć lat, a bez niej bylibyśmy tylko zwykłymi siedemnastolatkami, którzy tak jak inny siedzą przed komputerem cały dzień i nic nie robią. Ona tchnęła życie w naszą grupę i sprawiła, że wierzymy w marzenia.
Weszłam na salę i od razu przywitałam się z Helen i Dianą.
- Cześć dziewczyny! Tak długo Was nie widziałam! - przytuliłam je obie.
- Daj spokój, to tylko 2 miesiące... - Diana zaczęła się śmiać.
- Dwa miesiące, ale ja już zdążyłam sobie znaleźć chłopaka... - wyznałam nieśmiało.
- Naprawdę? Jak się nazywa?? - Dziewczyny zaczęły obsypywać mnie masą pytań.
- Tak, naprawdę. Poznałam go jak byłam we Francji i okazało się, że jest Hiszpanem, bo się tam urodził, ale jego rodzice i on przenieśli się do Londynu, więc on tu mieszka i mogę się z nim spotykać - mówiłam jednocześnie coraz bardziej się uśmiechając.
- O Boże, Lottie, to cudownie! Musisz nam go kiedyś przedstawić! - krzyczała Helen zakładając baletki.
Tak, tak. Wiem. Mam walnięte przyjaciółki. Ale je kocham. Nigdy nie zamieniłabym ich na żadne inne. Helen - przesadna romantyczka i wieczna optymistka, zawsze uśmiechnięta, nieco przygłupiutka, ale i tak ją uwielbiam. Diana - prawie nigdy nie widziałam jej smutnej. Bardzo podobna do Helen, z tą różnicą, że uważa, że ,,związki są przereklamowane". Kocham je całym sercem, prawie tak bardzo jak taniec. No i Matt'a :)
Pani Smith właśnie weszła do sali, zrobiła z nami półgodzinną rozgrzewkę w postaci zumby, a potem zabrała się z nami za układ na najważniejsze wydarzenie w historii zespołu - casting do You Can Dance. Oczywiście, byliśmy pewni siebie na każdym konkursie, ale tam... Tam to każdy by się tremował. Po prostu damy z siebie wszystko i będzie dobrze, pomyślałam. Damy radę.
- No dobrze, kochani. Ten układ zrobimy w postaci balu semestralnego. Na środku tańczyć będzie jedna para a na około kilka innych. Tańczą powoli, wolnego. Później muzykę zmieniamy na hip-hop i... dajemy czadu. Para ze środka tańczy cały czas ze sobą, reszta rozchodzi się w szachownicę. Podoba się?
Co jak co, ale pani Smith to była kreatywna.
- To teraz ustalamy, kto będzie na środku.
Poczułam nagle, że wszyscy na mnie patrzą. Odwróciłam się i przekonałam się, że to prawda. Jeszcze dodatkowo wskazywali mnie palcem. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę.
- No dobrze, a kto ma być jej partnerem?
Wtedy każdy popatrzał po sobie i tak samo jak wcześniej mnie wskazali...
Autor: Wiktoria
Nektarynka ;)
Hej, hej :) Dam Ci jeszcze bohaterów, opisy i ich zdjęcia :) Jeśli nie byłby to problem to radziłabym Ci raczej stworzyć zakładkę z moimi opowiadaniami, bo będą częściej niż co piątek ;D
OdpowiedzUsuńbadziew ! .... Nudny bloggg! ..
OdpowiedzUsuńAnonimku kochany, masz szczęście, że nie stosuję przemocy słownej tylko fizyczną, a nie wiem, jaka odległość naz dzieli, więc z łaski swojej SZAT JOR MORDA!
UsuńPrzykro mi, że Ci się nie podoba. Nie każdemu przecież przypada do gustu to samo. Wyraziłeś swoją opinię, świetnie. Jednak ja wiele razy prosiłam o to aby proponować coś od siebie. Coś co pomogłoby temu blogowi stać się lepszym.
UsuńPozdrawiam.
a mi się strasznie podoba!!! :P A opowiadanie jest boskie!!
OdpowiedzUsuń