środa, 10 października 2012

Weekend z Wiktorią

Ah ta szkoła... Jak ja kocham to, że przez nią prawie na nic nie mam czasu -_- Po szkole zaraz jechałam na konie i potem po powrocie wieczorem lekcje i koniec dnia. Postaram się jednak wszystko lepiej rozplanować, bo na razie to jeden wielki burdel.

Okazuje się jednak, że nie tylko mnie brakuje czasu. Nasza piątkowa pisarka- Wiktoria również ma ten problem. Dlatego też w zeszłym tygodniu nie pojawił się nowy rozdział za co serdecznie przepraszam zarówno ja jak i ona. Ale, ale.. oto to na co czekaliście! Jest dłuższy niż zwykle, więc mam nadzieję, że to wam wynagrodzi straty ;)

Przy okazji informuję od razu, że "Piątki z Wiktorią" ze względu na ciągły brak czasu zamieniamy na "Weekendy z Wiktorią". Czyli nowe rozdziały mogą pojawić się piątek-niedziela. Za wszelkie utrudnienia z góry przepraszam.

No a teraz bez przeciągania, nowy rozdział!

Spotkajmy się u Ciebie za 15 minut, ok? :** Weź Dianę i Helen, chcę je poznać :)". Musiałam z nim porozmawiać o sprawie z Anthony'm, więc nie za bardzo chciałam się z nim spotkać, jednak nie odmówiłam mu. Wypiłyśmy swoje kawy i poszłyśmy do mnie. Po drodze wzięłyśmy DD, która uciekła przez okno, żeby mama nie robiła jej wykładów o tym, że powinna przestrzegać szlabanów i tak dalej. Diana nigdy ich nie słuchała, ale samo stanie w progu i czekanie, aż mama skończy było dla niej strasznie nużące.
Po chwili byłyśmy już u mnie w salonie i czekałyśmy na Matt'a. Jak zwykle ubrany w TO (link: http://stylistki.pl/meski-124600/) przyszedł uśmiechnięty i powitał mnie buziakiem w policzek. Postanowiłam zaciągnąć go do kuchni i od razu z nim pogadać. O tym, co napisał mi Thony. Dziwne.
- O co chodziło w akcji 'zostaw ją, jest moja'?
- Ale... o czym mówimy?
- Podszedłeś do mojego przyjaciela i powiedziałeś, że ma się trzymać z daleka. To mój najbliższy przyjaciel, znamy się nie od dziś i nie masz powodów do zazdrości...
- Ale dobrze wiesz, że podobasz mi się, poza tym lubię Cię bardziej niż koleżankę... Nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy spędzasz czas z kimś innym, w dodatku Twoim partnerem w układzie...
- Skąd o tym wiesz?
- To nieważne. Ja już pójdę, wiesz?
Wychodząc nie wiedzieć czemu trzasnął drzwiami. Diana podbiegła do mnie i powiedziała prosto z mostu:
- Wróżę Wam maksymalnie tydzień.
- Czemu? Przecież to poważny związek...
- Intuicja. Z resztą, sama zobaczysz.
***3 dni później***
Jak zwykle po zajęciach poszłam z dziewczynami do Starbucks'a na kawę (DD skończył się szlaban). Poszłam nam po kawy, a Helen i Diana zostały przy stoliku zawzięcie rozmawiając, zapewne o Matt'cie. Od naszej rozmowy nie odezwał się do mnie słowem, nie odbierał telefonów, nie odpisywał na maile, SMSy... Szukając portfela znalazłam w torbie małą karteczkę. Znałam to pismo. To Matt. Szybko otworzyłam liścik i przeczytałam go.
,,Myślałem, że nasz związek to nie jest tylko taka 'wakacyjna miłość'... Wracaj do swojego Anthony'ego i bądź z nim szczęśliwa. To koniec"... zamarłam. Nie wiem kiedy z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy, a kiedy Coffee przyszła i spytała, co się stało, zapłaciłam za kawy, wcisnęłam je Helen, wybuchłam płaczem, złapałam torbę i wybiegłam ze Starbucks'a. ,,Przecież ja go naprawdę kochałam...". Postanowiłam zadzwonić do Thony'ego i mu wszystko wyjaśnić. Jemu też się to należy.
- Halo? No, nareszcie, Lottie, o co chodzi?!
- Ja... ja... - mówiłam przez łzy. - Spotkajmy się na naszej ławce w parku za 10 minut. - szybko się rozłączyłam, zwiesiłam głowę i powoli udałam się do parku, bo od Starbucks'a do parku były jakieś 3 minuty wolnym krokiem. Po chwili doszłam do naszej ławki.
Dlaczego naszej? Ano dlatego, że zawsze, kiedy byłam smutna siadałam tutaj, a on uwielbiał to miejsce ze względu na położenie - po lewej drzewo z gniazdem ptaków i fontanna, z przodu plac zabaw dla maluchów, a po lewej alejka, po której mamy spacerowały ze swoimi pociechami i małżonkami. Kiedyś, chyba jak miałam 13 lat, po kłótni z DD i Helen poszłam na ławkę i po prostu płakałam. Założyłam słuchawki na uszy, po czym poczułam, że na mojej 'ławce smutków' ktoś siada. Nic nie mówiąc chłopak dał mi chusteczkę, przytulił i pozwolił mi się wypłakać w jego bluzę. Wtedy właśnie poznałam Thony'ego. Opowiedziałam mu o kłótni z Dianą i Coffee, o sobie, o Little Monsters... Wymieniliśmy się numerami telefonów i obiecaliśmy sobie, że zostaniemy przyjaciółmi. Mimo, że od tamtego spotkania minęło mnóstwo czasu, nadal się TYLKO przyjaźnimy.
Z zamyśleń wyrwał mnie kojący głos Anthony'ego.
- Hej, wszystko w porządku? - spytał, po czym usiadł na ławce i objął mnie ramieniem. Ja tylko pokiwałam głową, na znak, że nie. Znowu wybuchłam niekontrolowanym szlochem. - No już, spokojnie - delikatnie gładził moje ogniste włosy. - Kiedy będziesz gotowa, wszystko mi opowiesz, ok?
- T... tak.
- No, a teraz proszę przestać płakać. Idziemy na lody. - uśmiechnął się ciepło, wstał i podał mi rękę, którą złapałam i podciągnęłam się dzięki niej do góry.
Poszliśmy w stronę najbliższej budki, zachowując 'bezpieczny' dystans - około ćwierć metra. Nie za dużo, żeby nie było, że się nie znamy, ani nie za mało, żeby nikt nie pomyślał, ze jesteśmy parą. Jak zwykle oboje wzięliśmy nasze ulubione lody - czekoladowe. To wspaniałe, że tak wiele nas łączy, a mimo to potrafimy zostać tylko na etapie przyjaźni.
- No, to jesteś gotowa? - pokiwałam głową i wszystko mu opowiedziałam.
- Uuu... Przykro mi. - objął mnie ramieniem.
Nagle zauważyłam coś dziwnego na jego ręku.
- Hej, Thony, co to? - wskazałam palcem na...

Autor: Wiktoria

Nektarynka ;)

2 komentarze:

  1. Przykro mi, że nikt nie komentuje mojej pracy, a Sara ma mnóstwo 'wielbicieli'. Dlatego jeśli nie zaczną komentować, to przestanę pisać. Przepraszam Cię, Nektarynko, ale pewnie wiesz, że nie jest miło pisać dla siebie, bo nikt nie komentuje. Poproszę o jak najszczersze opinie :)

    OdpowiedzUsuń