piątek, 5 października 2012

Rozdział V

Rozdział V** : 



-Mamusiu! Za ile będzie tata? - Lis, córeczko nie wiem. - Mamusiu, mamusiu, a wiesz, że to są moje najlepsze urodziny? - Cieszę się. - No siostra! Sto lat! - powiedział Harry, mój o rok starszy, głupi brat.- Dzisiaj kończysz dziesięć lat. Jesteś już duża, ale i tak dalej taka mała. Ach! Pamiętam rok temu też miałem dziesięć lat... - To nie jest śmieszne... - odparłam. - Jest. - Wcale niee. - Wcale tak. - Głupi jesteś. - Dobrze, że ty jesteś mądra. - Jestem! - A nie! - i w ten oto sposób zaczęliśmy się ganiać po całym podwórku. - Dzieci skończcie. - Mamo! - krzyknęliśmy oboje. - Kochani nie ma żadnego ale... Zaraz przyjdą dziadkowie, ciocia z wujkiem, Rose z rodzicami. - Dobrze już. - przytaknęliśmy. - Lissssss! - krzyknęła na wejściu Rose. - Rosssss! - podbiegłam do przyjaciółki i mocno ją przytuliłam. - Sto lat! - powiedziała dziewczyna razem ze swoimi rodzicami. - Dziękuję. - odpowiedziałam, a oni wręczyli mi dużą torbę z prezentem. Był to duży, brązowy miś z kokardką na szyi, czekolada, piórnik, oraz książka z bajkami. - Nie ma za co. - Idziemy się pobawić ? - zapytała Ros. - Tak! - po kilku minutach zabawy mama zawołała mnie! - Lisa kochanie babcia i dziadek przyszli! - Już idę! - poszłam do nich. - Cześć. - Witaj wnusiu. - powiedzieli i dali mi prezent. - Sto lat. - Dziękuję. - od nich dostałam piękny, niebieski plecak, płyty z bajkami i poduszka w kształcie serca. - Siadajcie. - powiedziała mama do swoich rodziców. - Idziemy się dalej bawić. - powiedziałam do mojej towarzyszki. Poszłyśmy się dalej bawić. Po około dwudziestu minutach znowu usłyszałam wołanie mamy. - Lis chodź! - Idę! - Cześć Lisa wszystkiego najlepszego. - Dzień dobry. Dziękuję. - powiedziałam i wzięłam do ręki prezent - kolejnego miśka, koszulkę z napisem 'kocham mojego brata, a on kocha mnie' i grę planszową. Podziękowałam i poszłam się dalej bawić. - Hazza kiedy przyjedzie tata? - Nie wiem. Długo go nie ma. Pójdę się zapytać mamy. - chłopak udał się do naszej mamy. - Mamo gdzie tata? Lis się niecierpliwi. - Nie wiem synku. Zaraz zadzwonię. - Nie mamo! Ja chcę. - odezwałam się. - Dobrze proszę. - powiedziała i wręczyła mi telefon. - Halo. Cześć tatusiu. Kiedy będziesz? - Cześć córeczko. Zaraz będę. - Dobrze czekam. - rozłączyłam się. Po trzydziestu minutach usłyszeliśmy pisk opon, tłuczone szkło i krzyk mężczyzny. 
- Wszyscy pobiegliśmy na ulicę przed dom. Okazało się , że to auto taty... Harry mocno mnie przytulił i starał się zasłonić mi twarz. Wyrwałam mu się, podbiegłam do auta i zobaczyłam tatę, a raczej miazgę człowieka. To było okropne. Całe jego ciało było zgniecione, a mnie przeszywał ogromny ból. Zaczęłam płakać, a Haryy zaprowadził mnie do mojego pokoju. Próbował mnie uspokoić, na marne. Stałam przy oknie i obserwowałam sytuację. Widziałam jak pakują tatę w czarny worek... - Harry! To moja wina! - Ciii... Nawet tak nie mów. Będzie dobrze. - próbował mnie uspokoić, chociaż poczułam, że na moją głowę spadła łza przytulającego się do mnie chłopca...

9 komentarzy:

  1. ble ble ble ble .. Co za gówno ! .. Zaraz rzygnę ! ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) A może by tak coś bardziej ambitnego?

      Usuń
    2. Co kurwa ? Dobrze ci powiedziała .. To opowiadanie jest do dupy! ..

      Usuń
    3. Do dupy to jesteś w tym momencie ty, komentując w tak niekulturalny sposób pracę Sary, w dodatku na jesteś na tyle 'odważny' ('odważna'), żeby pisać to jako Anonim. Chociaż warto się przyznać, kim się jest, jeśli już chcesz hejtować. Dziękuję za uwagę :)

      Usuń
    4. A spierdalaj !

      Usuń
    5. Możesz tak do niej nie mówić. No zgadzam się z nią w 100 % ! Jesteś tak cwana (cwany) w internecie, a w realu nawet takie słowo kochany Anonimku nie wyleciałoby ci z ust...

      Usuń
  2. mi się bardzo podoba czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń