sobota, 15 września 2012

Piątek z Wiktorią

Przepraszam, że "Piątek z Wiktorią" jest dopiero w sobotę wieczorem, ale wczoraj dostałam karę (:/) a dziś całe popołudnie spędziłam w stajni. Wybaczycie mi chyba jeśli przeczytacie to dzieło. Oto one.

Dzisiaj miałam zajęcia z panią Smith. Nie za bardzo za nią przepadałam, ale potrafiła dobrze nas nauczyć. Nasze ,,Young Monsters" istnieje już pięć lat, a bez niej bylibyśmy tylko zwykłymi siedemnastolatkami, którzy tak jak inny siedzą przed komputerem cały dzień i nic nie robią. Ona tchnęła życie w naszą grupę i sprawiła, że wierzymy w marzenia.
Weszłam na salę i od razu przywitałam się z Helen i Dianą.
- Cześć dziewczyny! Tak długo Was nie widziałam! - przytuliłam je obie.
- Daj spokój, to tylko 2 miesiące... - Diana zaczęła się śmiać.
- Dwa miesiące, ale ja już zdążyłam sobie znaleźć chłopaka... - wyznałam nieśmiało.
- Naprawdę? Jak się nazywa?? - Dziewczyny zaczęły obsypywać mnie masą pytań.
- Tak, naprawdę. Poznałam go jak byłam we Francji i okazało się, że jest Hiszpanem, bo się tam urodził, ale jego rodzice i on przenieśli się do Londynu, więc on tu mieszka i mogę się z nim spotykać - mówiłam jednocześnie coraz bardziej się uśmiechając.
- O Boże, Lottie, to cudownie! Musisz nam go kiedyś przedstawić! - krzyczała Helen zakładając baletki.
Tak, tak. Wiem. Mam walnięte przyjaciółki. Ale je kocham. Nigdy nie zamieniłabym ich na żadne inne. Helen - przesadna romantyczka i wieczna optymistka, zawsze uśmiechnięta, nieco przygłupiutka, ale i tak ją uwielbiam. Diana - prawie nigdy nie widziałam jej smutnej. Bardzo podobna do Helen, z tą różnicą, że uważa, że ,,związki są przereklamowane". Kocham je całym sercem, prawie tak bardzo jak taniec. No i Matt'a :)
Pani Smith właśnie weszła do sali, zrobiła z nami półgodzinną rozgrzewkę w postaci zumby, a potem zabrała się z nami za układ na najważniejsze wydarzenie w historii zespołu - casting do You Can Dance. Oczywiście, byliśmy pewni siebie na każdym konkursie, ale tam... Tam to każdy by się tremował. Po prostu damy z siebie wszystko i będzie dobrze, pomyślałam. Damy radę.
- No dobrze, kochani. Ten układ zrobimy w postaci balu semestralnego. Na środku tańczyć będzie jedna para a na około kilka innych. Tańczą powoli, wolnego. Później muzykę zmieniamy na hip-hop i... dajemy czadu. Para ze środka tańczy cały czas ze sobą, reszta rozchodzi się w szachownicę. Podoba się?
Co jak co, ale pani Smith to była kreatywna.
- To teraz ustalamy, kto będzie na środku.
Poczułam nagle, że wszyscy na mnie patrzą. Odwróciłam się i przekonałam się, że to prawda. Jeszcze dodatkowo wskazywali mnie palcem. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę.
- No dobrze, a kto ma być jej partnerem?
Wtedy każdy popatrzał po sobie i tak samo jak wcześniej mnie wskazali...

Autor: Wiktoria

Nektarynka ;)

5 komentarzy:

  1. Hej, hej :) Dam Ci jeszcze bohaterów, opisy i ich zdjęcia :) Jeśli nie byłby to problem to radziłabym Ci raczej stworzyć zakładkę z moimi opowiadaniami, bo będą częściej niż co piątek ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. badziew ! .... Nudny bloggg! ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimku kochany, masz szczęście, że nie stosuję przemocy słownej tylko fizyczną, a nie wiem, jaka odległość naz dzieli, więc z łaski swojej SZAT JOR MORDA!

      Usuń
    2. Przykro mi, że Ci się nie podoba. Nie każdemu przecież przypada do gustu to samo. Wyraziłeś swoją opinię, świetnie. Jednak ja wiele razy prosiłam o to aby proponować coś od siebie. Coś co pomogłoby temu blogowi stać się lepszym.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. a mi się strasznie podoba!!! :P A opowiadanie jest boskie!!

    OdpowiedzUsuń