środa, 12 września 2012

E-książka Prolog, I, II, III

E-książka. 

Prolog*:

Rano obudziły mnie piski mojego psa. -Jeszcze chwilę Izzy -wymruczałam- jeszcze chwilę. Po dziesięcio minutowej drzemce wyczołgałam się z łóżka. Spojrzałam na telefon leżący na biurku. Była 9 rano. Założyłam szlafrok i kapcie, a następnie wyszłam z Izzy przed dom. Podniosłam gazetę leżącą na werandzie. "KOLONIA DLA TANCERZY" przeczytałam na pierwszej stronie. Moja najlepsza przyjaciółka, Rose zawsze marzyła, aby wziąć udział w czymś takim. Zupełnie zapominając o szczekającym na przechodniów owczarku wbiegłam po schodach na górę. Wparowałam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem się trochę ogranęłam i łapiąc gazetę w dłoń pobiegłam do domu, w którym mieszka Rose. Zanim zapukałam ktoś już otwarł drzwi. -Czytałam już gazetę, mama się zgodziła- rzuciła na powitanie. -To wspaniale, gratulacje kochana- wykrzyczałam rzucając się przyjaciółce na szyję. -No nie do końca- wyszeptała i spojrzała na mnie smutno. -Co się stało? Rose, co jest?- zapytałam zdenerwowana. -Chodzi o to, że...


Rozdział I*:

-...ten obóz trwa pół wakacji. Nie widziałybyśmy się bardzo długo -westchnęła. Miesiąc bez niej? Nie wiem czy dam radę, ale nie mam przecież innego wyjścia. Rose marzyła o tym od podstawówki. -Nie ma sprawy, jedź i spełniaj marzenia. Kiedy zobaczyłam uśmiech na jej twarzy wiedziałam, że nie ma odwrotu.

Tydzień później nadszedł dzień rozstania. -Na pewno zabrałaś wszystko? -zapytała mama Rose. -Tak mamuś, na pewno. Kiedy się żegnałyśmy starałam się nie rozkleić. Ciężko było mi się z nią pożegnać. Po przyjściu do domu pękłam. Wylałam strumienie łez. Harry i mama próbowali mnie pocieszyć, ale bez skutku. Smętna chodziłam po domu przez najbliższe 3 dni. Co prawda smsowałyśmy, ale to jednak nie to samo. Później postanowiłam wziąć się w garść. Poszłam do garażu zapytać brata czy mogłabym mu w czymś pomóc. -Podaj mi ten klucz co leży pod ścianą- powiedział. Harry poświęcał cały swój wolny czas na "rozpieszczanie" swojego auta. Ucieszył się kiedy zaproponowałam mu swoją pomoc, ale kiedy o mało nie porysałam jego cuda poprosił, abym lepiej zajęła się czymś innym. -Przepraszam -powiedziałam- wciąż nie mogę się pogodzić z wyjazdem Rose. -Siostry mojego kumpla idą dziś do zoo, może wybierzesz się z nimi- zaproponował. W sumie i tak nie miałam nic do roboty, a może oderwałabym się od myśli, że moja przyjaciółka wyjechała. -Tak, z chęcią. Zadzwoń do nich, a ja pójdę się przebrać.

Siostry Joe'go, Tina i Fizzy były sympatycznymi dziewczynami. Były pełne energii i dzięki nim choć na chwilę przestałam myśleć o przyjaciółce. Świetnie się bawiłyśmy. Załapałyśmy się nawet na pokaz delfinów odbywający się na dużej arenie. Te cudowne ssaki zdobyły moje serce już po pierwszej minucie. Wtem odezwał się mój telefon. -Wyłącz to badziewie, przeszkadzasz!- krzyknął jakiś facet siedzący za nami. Spojrzałam na wyświetlacz. To Rose. -Halo? Rose? Jesteś tam? -nikt nie odpowiadał - odezwij się - przez głowę przeszły mi najgorsze myśli.


Rozdział II* :

Piiip. Rozłączyło. -Coś nie tak? -zapytała Tina widząc jak blednę na twarzy. Nie wiedziałam co mam zrobić. A jeśli ma jakieś kłopoty? Zadzwoniłam. Odebrał jakiś obcy głos. -Co z Rose? Kim jesteś i co chcesz jej... -Yyyy... tutaj kolega Rose - przerwał chłopak po drugiej stronie- ona jest w łazience. Zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Czy on mówił prawdę? -Ale przed chwilą... -wyjąkałam. -Przepraszam, patrzyłem w jej telefon i przypadkowo wybrałem twój numer- wytłumaczył całą sytuację. No to pięknie, pomyślałam. Wyszłam na idiotkę. Pożegnałam się z rozmówcą i odłożyłam słuchawkę. Co za upokorzenie. Kiedy opowiedziałam o całej tej niezręcznej rozmowie Fizzy i Tinie zachichotały, a później zaproponowały watę cukrową. Wracając do domu wciąż o tym myślałam. Nie chciałam nic powiedzieć Harremu, bo też by pewnie mnie wyśmiał. Zrobiłam sobie kisiel i usiadłam przed telewizorem. Nic ciekawego. Po półgodzinnym przełączaniu kanałów postanowiłam wziąć się za czytanie książki. Nie mogłam się jednak skupić, więc rzuciłam ją w kąt i usiadłam przed oknem. Cała ta sprawa nie dawała mi żyć. Chciałam zadzwonić do przyjaciółki i z nią o tym pogadać, ale co jeśli znów odbierze ten typ? Kiedy tak sobie rozmyślałam na niebie pokazał się już księżyc. Wtedy mój mózg jakby zaczął trzeźwiej myśleć. Wpadłam na genialny pomysł. Szybko wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, żeby przedyskutować to z bratem. Już łapałam za klamkę kiedy...


Rozdział III** :


Kiedy usłyszałam śpiew mojego brata. Jejku przecież on prawie nigdy nie śpiewa. No właśnie prawie. Śpiewał tylko kiedy nikt go nie widział i miał jakiś problem. Coś się stało. Cicho uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że po policzkach mojego brata spływają łzy... Coś poważnego musiało się stać, albo za bardzo wsłuchał się w tekst piosenki Almost Lover od A Fine Frenzy. Jak usłyszałam, że głos chłopaka coraz bardziej się załamuje otworzyłam drzwi, podbiegam do brata i mocno go przytuliłam, na co ten wtulił się wie mnie jak malutkie dziecko. Starał się być twardy, ale nie udało mu się. -Ciiiiiiii. Harruś nie płacz. Co się dzieje? - martwiłam się. - O, o, o, o. Ooo... - szlochał chłopak. - Ale spokojnie. - powiedziałam, wstałam, wyłączyłam muzykę i wróciłam do brata. - Kochanie. Postaraj się nie płakać i powiedz mi co się stało. Okay? - oznajmiłam.
Chłopak "odkleił" się ode mnie, wytarł łzy, dał mi buziaka w policzek, spuścił głowę i powiedział - Ona. To znaczy Lennon... - przerwał, a jego oczy się zaszkliły. - No nie... Co ona znowu do cholery jasnej zrobiła? - zadałam pytanie. Byłam wściekła! - Spokojnie. Nic... Tylko zerwała ze mną. - No zabiję tą *$#&%#$ ! - pomyślałam. - Kurde braciszku tak mi przykro, ale w sumie cierp ciało coś chciało. Który to już raz? - Nie wiem przestałem liczyć po 5 ... - No widzisz. Ona cię rani coraz bardziej. Mówiłam, żebyś dał sobie z nią spokój. Mówiłam? Ona nie jest ciebie warta. Harry. Stać cię na kogoś lepszego i sam dobrze o tym wiesz. Widzisz w niej tylko... No właśnie. A tak właściwie to co ty w niej widzisz? - Sam już nie wiem... - Lis... - Tak? - Dziękuję ci za wszystko. Lepszej siostry nikt nie ma i nikt nie będzie miał. - Oj przestań... :) Nie ma za co od tego jest rodzina. Jesteś nie tylko moim bratem, ale i również moim przyjacielem! Kocham Cię. - Ja ciebie też, ja ciebie też! Uroczą sielankę przerwało pukanie do drzwi. - Pójdę zobaczyć kto to. - zeszłam na dół, otworzyłam drzwi i to co tam zobaczyłam. Przeraziło mnie...



*pisane przez Nektarynka
** pisane przez Sara


4 komentarze:

  1. Uhuhuhuh! Fajnie że książka dalej się "kręci".
    Super rozdział Sara ;)

    Torbacz .x

    OdpowiedzUsuń
  2. ja chce już czwarty rozdział .! Tak bardzo mnie wciagneło to ♥
    Nektarynka , twoje rozdziały też są bardzo fajne. Gdybym miała głosować , która z was ma pisać tą e-książkę , głosowałabym na to ,żebyście obydwie pisały tą e-książkę albo każda osobną. To jest genialne. To powinny być nasze lektury w szkole. Dziękuję ci w sumie nie tylko ja Nektarynka ,że wymyśliłaś ten pomysł z e-książką. I za to ,że znalazłaś kogoś równie genialnego który może też pisać tą e-książkę. Gdyby nie ten blog , moje życie legło w gruzach ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Ja e-książką już raczej zajmować się nie będę. Przynajmniej nie mam tego w planach. Chciałabym się teraz skupić przede wszystkim na tych "modowych sprawach".

      Usuń